Obiad

Ponieważ blog nadal nie jest ukierunkowany, więc dziś będzie coś kulinarnego. Co na obiad? Możliwości jest dużo. U mnie dziś będą bitki wołowe duszone w sosiku (mam to gdzieś, że sosy tuczą, ja je lubię), ziemniaczki i surówka z buraczków.Wszystko jest tak proste do zrobienia, że trudno tu podawać przepisy.

Słaby punkt w moim dzisiejszym zestawieniu obiadowym to ziemniaki. Kupiłam je ostatnio w Biedronce i to był wielki błąd. Moim zdaniem w ogóle nie powinny być dopuszczone do sprzedaży. Każdy ziemniak musiałam okroić o połowę, bo każdy miał pełno biało – szaro – sinych plam. Okropność. Nie ma jak nawozy, żeby obrzydzić ludziom jedzenie. Mam nadzieję, że to co z nich zostało po obkrojeniu będzie jakoś smakowało…

Fotki tym razem nie ma, bo wszystko jeszcze się robi 🙂

Moje dzieło

Na etapie zastanawiania się nad ukierunkowaniem bloga, myślałam m.in. o jakichś robótkach ręcznych, w których kiedyś byłam niezła. Kupiłam nawet włóczkę i zrobiłam na drutach szalik – tak na początek. Oto on. Ścieg: ryż.

Niestety okazało się, że mam za mało czasu na dzierganie, żebym zrobiła z tego przedmiot bloga. Nowe wpisy pojawiałyby się zbyt rzadko. Blog więc nadal pozostanie wielotematyczny.

Znowu to samo

Znowu to samo, jak co roku. Patrzę do kalendarza jak co dzień i nagle mnie olśniewa: połowa listopada, znaczy, że za dwa tygodnie Andrzejki a za półtora miesiąca Sylwester! Pewnie najlepsze knajpki już zajęte. Najlepsze znaczy optymalne jeśli chodzi o zabawę i cenę. Nie należę do ludzi, którzy z okazji kilkugodzinnej imprezy wydadzą na nią kwotę, za którą można by wyjechać gdzieś na tydzień (tu gwiazdka: nie dotyczy Sylwestra, bo wtedy ceny szybują w górę). Nie jest to wyrazem skąpstwa, ale zdrowego rozsądku. Po zsumowaniu wydatków na taką imprezkę dla dwóch osób i dodaniu do tego ceny ciuchów, i zapewne butów, torebki i fryzjera, bo jak się już zacznie wydawać, to jakoś tak kolejne kwoty z lżejszym sercem „uciekają”, wychodzi pokaźna suma.

Z doświadczenia też wynika, że przyjemnie zorganizowany czas mija bardzo szybko, więc po chwili budzimy się w pierwszy dzień nowego roku z lekkim bólem głowy, nóg i pustym portfelem. Poza tym chyba się starzeję. Od kilku lat straciłam zainteresowanie dużymi imprezami. Już mnie nie bawią tak jak kiedyś. Domówka, np. z grillem – ok, albo jakiś romantyczny wyjazd, ale bal… hmm… no nie wiem. Co innego jakaś potańcówka w gronie znajomych w małym lokalu, z dobrym żarciem…

Tyle, że jak już wspomniałam, miejsca w 3 takich fajnych knajpkach, są zwykle zarezerwowane od września. Kilka razy zdarzyło mi się też być na imprezce w rynku. Wtedy mi się nawet podobało, choć ktoś przypalił mi fajką kurtkę, więc może jednak coś innego. Zdaje się, że najlepiej po prostu obdzwonić znajomych i pospraszać, albo znaleźć jakiś miły pensjonat nad morzem albo nad jeziorem i wybrać się na wycieczkę… Czas skonsultować temat.

A przy okazji muszę przejrzeć moje imprezowe ciuchy i błyszczącą biżuterię. O ile zwykle nie przepadam za takimi ozdobami, o tyle w Sylwestra robię wyjątek 🙂 To wyjątkowy dzień.