Początek września

Wakacje – jak zawsze – minęły szybko i powróciliśmy do standardowego trybu życia podzielonego na dwie części: część „pracującą” – od poniedziałku do piątku, kiedy to na nic nie ma czasu, a jednak niemal wszystkie plany da się zrealizować i część weekendową – kiedy to jest sporo wolnego czasu, można przyjemnie dłużej pospać, za to zwykle nie da się zrealizować wszystkich planów; co tam, dobrze jest, kiedy przynajmniej część z nich wypali. Wakacje upłynęły nam dość chaotycznie, bo albo gdzieś wyjeżdżaliśmy, albo przyjeżdżaliśmy, albo dzieciaki wyjeżdżały, albo je wywoziliśmy do rodziny, albo rodzina przyjeżdżała do nas. Taki wakacyjny standard w zasadzie. Nie było za dużo czasu na zajmowanie się domem, co dotarło do mnie ostatnio. Siedziałam sobie i robiłam listę zakupów szkolnych, odruchowo gapiąc się w okno, aż w końcu zobaczyłam, że jest po prostu straszliwie brudne. Umyłam więc wszystkie po kolei i na nasze finansowe nieszczęście (jak stwierdził Ukochany), zabrałam się za porządkowanie kuchni. Nieszczęście to polegało natomiast na tym, że dość chaotycznie dobieram wyposażenie kuchni, pewnie jak niejedna gospodyni. Jak coś mi się spodoba i stwierdzę, że do tego czy innego dania/ciasta/czegoś tam się przyda, to biorę. W ten sposób uzbierałam dość pokaźną kolekcję gratów, które później szkoda wyrzucić choć są niepotrzebne, nieprzydatne, czasem wątpliwej jakości. Będąc w amoku sprzątania, postanowiłam wyrzucić zbędne rzeczy, ewentualnie schować je do pudeł i wynieść do komórki. Na pierwszy ogień poszły uszczerbione kubki i talerze, których zawsze szkoda wyrzucić, choć wstyd używać (ostatecznie to żadne zabytki). Do pudła poszedł natomiast m.in. ekspres do kawy, który robi co prawda smaczną kawę, ale w dużych ilościach i nigdy nie chce nam się go włączać. Zresztą Ukochany woli kawę rozpuszczalną. W zamian przejrzałam kawiarki elektryczne, takie na jeden kubek kawy i jedną już zamówiłam. Uwielbiam kawę zaparzoną ze świeżo zmielonych ziaren kawy. Te nowe wydatki związane z „doprowadzeniem kuchni do porządku” to właśnie to finansowe nieszczęście. Następne w kolejności będą noże. Chcę kupić komplet, bo obecnie mam zbieraninę pochodzącą z naszego starego kompletu nie najlepszej jakości – te które przetrwały i nie zostały wymienione, kilka noży ceramicznych i kilka stalowych, acz kupowanych pojedynczo. Muszę to zdecydowanie ujednolicić. Do tego chciałabym dobrać nożyczki fiskars – do różnych zastosowań, a zwłaszcza do drobiu. Należałoby też wymienić ręczniczki kuchenne, ściereczki i podkładki na stół. Ech. Dużo tego, pewnie w połowie znajdą się inne „niezbędne” wydatki i część pozostanie jak jest, ale przynajmniej kazałam Ukochanemu pilnować mnie i nie pozwalać kupować wszystkiego co mi wpadnie w oko. On w tym jest dobry 😉 Obyśmy się trzymali planu, to porządek wcześniej czy później będzie zrobiony.