Kierunek – może coś o szyciu i dzierganiu?

Tak się zastanawiam nad kierunkiem w jakim powinnam pójść pisząc tego bloga. Jeszcze wczoraj, zakładając go, uznałam że będę pisać o tym co mi się w życiu przydarza… Ale mój niewyparzony język poinformował dziś z dumą trzy „fąfele”, o tym doniosłym fakcie, a te stwierdziły, że owszem zdarza im się czytać blogi, ale zawsze takie „ukierunkowane”, tzn. jak szukają jakichś przepisów to przeglądają blogi kulinarne, jak mają zagwózdkę prawną – to blogi prawne, jak szukają miejsca, w które by można było pojechać – odwiedzają blogi turystyczne, jak chcą podziergać – szukają na blogach poświęconych rękodziełom, szydełkowaniu, robieniu na drutach czy szyciu, itd, itd. Wszystkie stwierdziły, że nie interesuje ich życie innych, a przynajmniej zwykłych szaraczków. A o tak zwanych gwiazdach, gwiazdeczkach i meteorytach (upadłych gwiazdach) czytają na plotkarskich portalach i to im wystarcza. Postanowiłam więc ukierunkować mojego bloga. Ale tak się zastanawiam: jak? Mąż twierdzi, że jestem niezła w gotowaniu. Mogłabym prowadzić bloga kulinarnego. Tyle tylko, że takich blogów jest mnóstwo, a moje dania co prawda są smaczne, ale nie jestem pewna czy aż tak, żeby opisywać je w necie, wstawiać fotki, itd. Poza tym zawsze składniki i przyprawy dodaję „na oko”, więc jak tu podać dokładne ilości? Myślałam również o stronie turystycznej, trochę się w życiu napodróżowało, ale to temat dobry na wakacje, a o czym pisać przez cały rok, kiedy nie ma czasu na wojaże? Ok, są jeszcze wycieczki w najbliższe okolice, ale nie na tyle dużo, żeby zrobić z tego coś pasjonującego… Coraz bardziej zastanawiam się nad blogiem o szyciu i dzierganiu. Kiedyś byłam w tym naprawdę dobra, choć od 10 lat nie miałam szydełka i drutów w ręku. Sporo też wody upłynęło od czasu, kiedy coś szyłam. Ale pomysłów mam całą głowę. Tylko czy czasu starczy? Zapewne można powiedzieć, że należałoby się zastanowić najpierw, a później zabierać się do roboty, czyli pisania bloga, ale która kobieta tak postępuje… zwłaszcza w zajęciach poza pracą 🙂 Pomyślę jeszcze i coś wymyślę, nie wiem jeszcze co to będzie, ale na pewno coś wymyślę. Zdaje się, że muszę wziąć jeszcze pod uwagę ilość blogów danego rodzaju, żebym nie musiała inwestować w pozycjonowanie stron, a mimo tego, żeby można było mojego bloga znaleźć. To dodatkowy argument za tym, żeby nie był to blog kulinarny, bo jest ich mnóstwo. Poza tym „najsmaczniejsze” są te z pięknymi zdjęciami, a ja nie jestem pewna czy potrafię takie zrobić i – zapewne – przerobić w jakimś programie graficznym. Bo do najsmaczniejszej potrawy można zniechęcić brzydkim zdjęciem.

Hmmmm…..