Matury

Ostatnio było o egzaminach i teraz też będzie, tylko że o maturalnych. Postanowiłam przelać tu moje wnioski po rozmowach z kilkoma maturzystami. Co prawda piszę o maturzystach, ale w zasadzie to dotyczy ogólnie nauki zdalnej w czasie pandemii, tylko na maturzystach się skupiło, bo oni są akurat w tym roku z tego rozliczani.

Poświęciłam trochę czasu i przejrzałam niektóre arkusze maturalne z tego roku i kilka z lat ubiegłych. Wniosek: tegoroczne zadania były o niebo łatwiejsze! W dodatku nie było matury ustnej. Mimo tego wielu maturzystów obawia się o wyniki i to nie w aspekcie: dostanę 90% czy 100… tylko zdam czy nie zdam? – oto jest pytanie. I powiem Wam, że to jest dramat. To jest półtora roku w plecy. Osoby, które wchodziły do liceów z wysokimi wynikami z egzaminów gimnazjalnych, dużo ponad ówczesną średnią krajową, dziś martwią się o zdawalność matur. Co więcej, pisząc matury często wracały pamięcią do materiału przerobionego w gimnazjum…

To jest stracone 1,5 roku. Standardem były konsultacje i szukanie odpowiedzi w necie w czasie sprawdzianów, leżenie w łóżku w czasie lekcji z odpalonym laptopem, tabletem czy komórką z zaklejonymi kamerkami. Nie ma co kryć: nauczyciele też nie byli przygotowani na takie nauczanie i większość z nich po prostu nie podołała wyzwaniu. W przypadku maturzystów efekty wyszły teraz. W przypadku pozostałych dzieciaków, będą wychodziły przez najbliższe lata. Na pewno bardzo trudny będzie dla nich przyszły rok.

Dla maturzystów będzie mega trudny, bo nie dość, że zawsze jest ogromny przeskok pomiędzy liceum czy technikum, a studiami, to w ich przypadku będzie jeszcze gorzej. Nie mam pojęcia jak oni sobie poradzą, ale mam nadzieję, że profesura na studiach wykaże się zrozumieniem problemu i nie wpędzi rzeszy studentów w depresję i w śpiewy: „co ja robię tu?”.

Oby jak najwięcej z nich zdało, bo jak obleją i będą mieli z tą nikłą wiedzą pochodzić za rok do „pełnokrwistej” matury, to będą bez szans…